Gdy okazało się, że dwie najwyżej notowane Polki zmierzą się już na otwarcie w turnieju WTA w Warszawie, to jedni zacierali ręce na myśl o hicie, a inni żałowali, że już po pierwszej rundzie jedna z nich będzie musiała opaść. Sensacji nie było - z rywalizacją pożegnała się 82. na światowej liście Magdalena Fręch, która w pierwszym w karierze pojedynku z Igą Świątek ugrała w sumie trzy gemy. ), ale wiadomo, dość często miałam w życiu udane losowania, więc kiedyś to musi się wyrównać. Na pewno dla niej to losowanie nie było fortunne, więc trochę przykro, że już w pierwszej rundzie Polka musiała odpaść. "Granie u siebie jest bardzo wymagające" Dodaje, że była przygotowana na slajsy i skróty, z których korzysta Fręch. Jestem zadowolona przede wszystkim z tego, jak skoncentrowana byłam i od początku do końca grałam konsekwentnie - ocenia. Choć na pewno przyszłe mecze pokażą, czy faktycznie uda mi się utrzymać taką dobrą dyspozycję - dodaje ostrożniej. 21-latka nie kryje, że spotkania pierwszej rundy zawsze są niełatwe i to niezależnie od turnieju. Odczarować turnieje w Polsce Od razu jednak zaznacza, że występ na korcie centralnym był dla niej wielką przyjemnością. - Bez serii zwycięstwo z jednej strony może być łatwiej, ale są inne rozpraszacze, nad którymi trzeba popracować.